Brukowany
chodnik między wydeptanymi w ziemi alejami
został rozwinięty niczym dywan na uroczystej gali. Igły żywotników roztaczają
cień, przyćmiewając słońce. Do jednego z takich miejsc zaścielonych cieniem
wszyscy trafimy. Również i ja czasem tam zaglądam. Nie szukam śmierci, lecz
dumam nad grobami tych, co odeszli do wiecznej pamięci. Odwiedzając cmentarz
ewangelicki w Cieszynie, wielokrotnie mijałem drewnianą figurę w góralskim
szałasie. To postać Chrystusa Frasobliwego, który smutnymi oczami przypominała
nam o swojej męce. Widok ten nie powinien nikogo dziwić, gdyż wizerunek ten na
Śląsk przywędrował z Zachodu w XV wieku wraz z nurtem sztuki znanym jako
nowoczesna pobożność. Szybko zakorzenił się u nas i stał się jednym z
fundamentów sztuki ludowej.
Zawsze
zastawiało mnie, czyjego grobu ów Chrystus strzeże? Tabliczka była czytelna,
lecz personalia na niej wyrzeźbione, niczego mi nie zdradzały. Tajemnica
rozwiązała się wraz z cykliczną imprezą, która od trzech lat w Cieszynie jest
organizowana. Mowa o Memoriale Adolfa „Bolko” Kantora – pięściarza rodem z
Zaolzia, który swe życie związał ze Śląskiem Cieszyńskim. Cieszy fakt, że
pamięta się o lokalnych bohaterach. Warto wspomnieć również, że Bolko Kantor
był nie tylko sportowcem, ale bohaterem z czasów II wojny światowej. Adolf Kantor walczył w ramach 4. Pułku Strzelców Podhalańskich.
Potem został wcielony do Wehrmachtu,
gdzie odmówił strzelania. U kresu wojny walczył razem z armią Andersa. Jego
życie pełne przejść opisuje film dokumentalny pt. Bolko Kantor. Prawy, prosty.
Pragnienie wodą śmierzyli stokową, Czaszą
bukową. Albo z jęczmiennym przeważywszy słodem I piwnicznym ją wystudziwszy chłodem, Upracowanym
żeńcom koło żniwa. Dawali piwa. – pisał Jan Andrzej Morsztyn
w Wiejskim Żywocie. Choć do żniw jeszcze sporo czasu, to
cieszyniacy ochoczo celebrują życie. Ciepło i duchota niczym choroba
determinuje ich do poszukiwania bursztynowego panaceum, które skropli wyschnięte gardło. Jęczmienny bądź pszeniczny
trunek najlepiej spożywać na cieszyńskim rynku. Tam bowiem ogródki piwne
zostały zasłane niczym najwygodniejsze łóżko. Skojarzenie nieprzypadkowe, gdyż
nadmiar płynu może zesłać na nas błogi sen. Ścierając gorzką pianę z wąsów
należy zastanowić się, jak to jest z piciem piwa w Cieszynie? Ze smutkiem muszę
stwierdzić, że jest niewiele miejsc, gdzie można w miłym towarzystwie wypić
dobre piwo poza sezonem wiosenno - letnim. Dziwne jest dla mnie również, że
browar mając taką miejscówkę, otwiera ją tylko w okresie letnim, bądź na
specjalne okazje. Chłodne ceglane wnętrze, aż się prosi się o to, by gospoda
była tam otwarta przez cały rok. Mając tak doskonały asortyment w postaci
lokalnego piwa można by przyćmić te wszystkie lokale, które wzorują się na
bawarskich piwiarniach.
A
propos lokalnego piwa ostatnimi czasy zauważyłem, że w sieci pojawiła się
reklama piwa Brackie Pils, które to okazuje się jedynie farbowanym lisem. Piwo
to w sposób perfidny, próbuje wykorzystać sławę Brackiego, które od zawsze było
warzone w cieszyńskim browarze. Piwo produkowane w Żywcu reklamuje się na tle
Cieszyna po obu brzegach Olzy. Czy nowe piwo jest dobre? Kwestia gustu. Mam
jedynie nadzieję, że nie przekreśli dotychczasowego piwowarskiego dorobku
Cieszyna. W zeszłym roku byłem na wakacjach w Toruniu. Tam wdałem się z w
dyskusję z pewnym przewodnikiem, który na wieść
o tym, skąd pochodzę - zaczął wychwalać pod niebiosa piwo Brackie. Pamiętam, że bardzo mnie to dumą wtedy
napawało. Liczę, że takie anegdoty za sprawą Pilsa nie przestaną się pojawiać.
I
bez piwa nie obędzie się ostatni z przeze mnie poruszanych tematów. Bowiem na
trzeźwo, nie sposób mi pojąć, dlaczego tak wszystkich emocjonuje kwestia festiwalu w Opolu? Może problem braku zrozumienia tkwi w tym, że ja nie
oglądam ani Opola, ani Sopotu, ani żadnej imprezy tego typu. Jednakże nie
podchodzę do tematu tak zasadniczo jak Kazik Staszewski: Wpierw "Dezerter", potem radio, "Muzyczna Jedynka" Kto
się tam pokazuje, tego ja nie szanuję. Należy jednak uszanować wolę gwiazd,
które nie raczą się pojawić w opolskim amfiteatrze. Opole z nimi, czy bez nich.
Czy to jest istotne? Jednakże z tego miejsca pragnę podziękować panu Jackowi
Kurskiemu i mówię to bez grama kpiny. Pan Jacek ma niebywałą szansę zostać tym,
który pierwszy sypnie ziemię na trumnę telewizji publicznej bez względu na to,
co robi. A żałobników nad trumną brakować nie będzie. Wygodne synekury, sowite
angaże opłacane z naszych podatków zostaną przykryte sosnowym wieńcem. Sam z
chęcią zapalę znicz na nekropolii przy Woronicza 17, bo czasy się zmieniły i
dostęp do informacji nie musi być już „publiczny”.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz