Chwilowo
porzucam swoją fascynację okoliczną przyrodą. Bowiem zaczynała mi się już
udzielać atmosfera, jaka towarzyszyła Elizie Orzeszkowej podczas pisania Nad Niemnem. Ma jednak rację w jednym
owa pisarka, że przeznaczenie stoi za
ludźmi, welonem tajemnicy zasłonięte, i w dłoni trzyma kołczan z tysiącem
zdarzeń. Lud Śląska Cieszyńskiego także wypatruje przyszłych
zdarzeń, mających zwiastować lepsze
jutro. W tym nie różnimy się od innych. Zostaliśmy jednak wyrwani z cyklu
oczekiwania, jaki towarzyszył jeszcze naszym dziadkom. Nie żyjemy od siewu do
żniw, od święta do święta. Nasze wizjonerstwo zazwyczaj nie wykracza dalej niż
do kolejnego miesiąca. Żyjemy od wypłaty do wypłaty. Żartobliwie określamy
dzień przelania środków na nasze konto Matką
Boską Pieniężną. Taka to nasza proza
życia.
Ostatnio
przeczesywałem sieć w poszukiwaniu różnych opinii na temat tożsamości Ślązaków
Cieszyńskich, czyli ludzi Stela. Jest to
dosyć złożona kwestia. Dominuje jednak przekonanie, że przynależenie do tej
wspólnoty jest współdzielone z inną tożsamością narodową, w zależności od tego
jaki brzeg Olzy zamieszkujemy, choć ten podział geograficzny jest rzecz jasna umowny.
Nie brakuje też ludzi, którzy bycie Stela traktują jako swoją jedyną tożsamość.
Kontestują w ten sposób swą obecną przynależność państwową, odwołując się do
przeszłości tych Ziem. Również w tej grupie występuje mocne rozwarstwienie,
gdyż osoby do niej należące nie są jednomyślne w tym, czy mieliby żyć na
terenie autonomicznym, czy całkowicie suwerennym. Obojętnie, do której z grup
należymy, cechuje nas umiłowanie do naszej małej ojczyzny.
Zawsze
zastanawiało mnie, dlaczego przewidywana przyszłość świata nie może być przedstawiana
w kolorowych barwach? Dlaczego tym wizjom towarzyszy wyłącznie głód,
cierpienie, niepewność oraz śmierć w proporcjach znanych tylko autorowi
przepowiedni? Dlaczego mamy się wyłącznie staczać na skraj przepaści, będącej
przedsionkiem czeluści? Być może, dlatego że to co nieznane, przerażające budzi
w człowieku niezdrową ciekawość. Wiedział już o tym Herbert Jerzy Wells, kiedy
u schyłku XIX wieku opublikował swą Wojnę
Światów. Zawarł w niej nie tylko komentarze do współczesnych mu problemów i
idei, ale także opisał zachowanie ludzkie wobec wielkich zagrożeń. Za źródło
ludzkiego strachu wybrał inwazję Marsjan. Świetnie nawiązał do tego utworu
Kazik, kiedy śpiewał: Nad Bałtykiem rozpostarli
swoje skrzydła ludzie z Marsa. Atakować w taki sposób, to jedna wielka
farsa. Bo tłum gapi się zdziwiony nowej szuka podniety. Cywilizacyja
wroga z innej planety. Jednakże to urzeczenie sprawami ostatecznymi
bierze się m.in. z powierzchownej interpretacji Apokalipsy świętego Jana.
W
swoich rozmyślaniach o tym czym powinien być Śląsk Cieszyński, popadamy w
idealizację. Ulegamy wizji zbudowanej na własnych pragnieniach i przekonaniach.
Nie ustępujemy w tym Platonowi, czy Tomaszowi Morusowi. Nie pójdę w ślady
Kasandry, ani Wernyhory. Rzeknę coś pozytywnego. Zdradzę Wam tajemnice
dotyczące przyszłości naszej małej ojczyzny. Wszakże nie oślepnę niczym Terezjasz
ukarany za ten czyn przez bogów.
Książęcy
Pałac przy ulicy Bielskiej szykował się do wielkiej uroczystości. Służba krzątała
się po wielkim budynku, w którym niegdyś mieścił się jakiś urząd. Błękitne
flagi ze złotym orłem zostały wciągnięte na maszty przed wejściem. Budynku
strzegła cieszyńska gwardia przyodziana w błękitne uniformy. Wartownicy
osłaniali najważniejszy budynek w Księstwie nie tylko własną piersią. W ręku
trzymali rodzimej produkcji karabin marki „Wałga 63”. Starszy mężczyzna
powolnym krokiem zmierzał w kierunku pałacu. Podpierał się na czarnej lasce.
Każdy krok stawiał z rozmysłem. Ostatnie promienie słońca rozświetlały jego
łysawy czerep. Niegdyś pulchne policzki, teraz opadłe niczym u Marlona Brando w
Ojcu Chrzestnym, pobruździły głębokie
zmarszczki. Dłonią upstrzoną plamami wątrobowymi wyciągnął zdobne zaproszenie z
czarnego prochowca, które wręczył gwardzistom przy wejściu do pałacu. W środku
czekali tłumnie przybyli notable oraz inni zaproszeni goście. W Święto Odrodzenia Księstwa Cieszyńskiego wszyscy wyczekiwali pary książęcej, która udzielnie rządziła
tym małym rajem na Ziemi. Jak ta osoba stała się monarchą? Doprawdy przez mgłę
nie dostrzegam. Czy wybrano go drogą wolnej Elekcji, czy poprzez losowanie
niczym Saula? A może to potomek Habsburgów? To bez znaczenia. Książę wierny lokalnym
tradycjom nakazał wprowadzić nową walutę – talara, którego miano dziś pokazać
szerszej publiczności Tego dnia Książę miał wręczyć też osobom zasłużonym Laur
Srebrnej Cieszynianki. Dostał go i starzec w czarnym prochowcu. Płakał jak
dziecko, kiedy wszyscy na baczność śpiewali: Płyniesz Olzo po dolinie. A potem? Potem rozpoczął się wielki bal,
o którym rozpisywano się jeszcze przez wiele, wiele lat.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz