niedziela, 7 maja 2017

Wizja

Chwilowo porzucam swoją fascynację okoliczną przyrodą. Bowiem zaczynała mi się już udzielać atmosfera, jaka towarzyszyła Elizie Orzeszkowej podczas pisania Nad Niemnem. Ma jednak rację w jednym owa pisarka, że przeznaczenie stoi za ludźmi, welonem tajemnicy zasłonięte, i w dłoni trzyma kołczan z tysiącem zdarzeń. Lud Śląska Cieszyńskiego także wypatruje przyszłych zdarzeń, mających zwiastować  lepsze jutro. W tym nie różnimy się od innych. Zostaliśmy jednak wyrwani z cyklu oczekiwania, jaki towarzyszył jeszcze naszym dziadkom. Nie żyjemy od siewu do żniw, od święta do święta. Nasze wizjonerstwo zazwyczaj nie wykracza dalej niż do kolejnego miesiąca. Żyjemy od wypłaty do wypłaty. Żartobliwie określamy dzień przelania środków na nasze konto Matką Boską Pieniężną.  Taka to nasza proza życia.

Ostatnio przeczesywałem sieć w poszukiwaniu różnych opinii na temat tożsamości Ślązaków Cieszyńskich, czyli ludzi Stela.  Jest to dosyć złożona kwestia. Dominuje jednak przekonanie, że przynależenie do tej wspólnoty jest współdzielone z inną tożsamością narodową, w zależności od tego jaki brzeg Olzy zamieszkujemy, choć ten podział geograficzny jest rzecz jasna umowny. Nie brakuje też ludzi, którzy bycie Stela traktują jako swoją jedyną tożsamość. Kontestują w ten sposób swą obecną przynależność państwową, odwołując się do przeszłości tych Ziem. Również w tej grupie występuje mocne rozwarstwienie, gdyż osoby do niej należące nie są jednomyślne w tym, czy mieliby żyć na terenie autonomicznym, czy całkowicie suwerennym. Obojętnie, do której z grup należymy, cechuje nas umiłowanie do naszej małej ojczyzny.

Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego przewidywana przyszłość świata nie może być przedstawiana w kolorowych barwach? Dlaczego tym wizjom towarzyszy wyłącznie głód, cierpienie, niepewność oraz śmierć w proporcjach znanych tylko autorowi przepowiedni? Dlaczego mamy się wyłącznie staczać na skraj przepaści, będącej przedsionkiem czeluści? Być może, dlatego że to co nieznane, przerażające budzi w człowieku niezdrową ciekawość. Wiedział już o tym Herbert Jerzy Wells, kiedy u schyłku XIX wieku opublikował swą Wojnę Światów. Zawarł w niej nie tylko komentarze do współczesnych mu problemów i idei, ale także opisał zachowanie ludzkie wobec wielkich zagrożeń. Za źródło ludzkiego strachu wybrał inwazję Marsjan. Świetnie nawiązał do tego utworu Kazik, kiedy śpiewał: Nad Bałtykiem rozpostarli swoje skrzydła ludzie z Marsa. Atakować w taki sposób, to jedna wielka farsa. Bo tłum gapi się zdziwiony nowej szuka podniety. Cywilizacyja wroga z innej planety.  Jednakże to urzeczenie sprawami ostatecznymi bierze się m.in. z powierzchownej interpretacji Apokalipsy świętego Jana.

W swoich rozmyślaniach o tym czym powinien być Śląsk Cieszyński, popadamy w idealizację. Ulegamy wizji zbudowanej na własnych pragnieniach i przekonaniach. Nie ustępujemy w tym Platonowi, czy Tomaszowi Morusowi. Nie pójdę w ślady Kasandry, ani Wernyhory. Rzeknę coś pozytywnego. Zdradzę Wam tajemnice dotyczące przyszłości naszej małej ojczyzny. Wszakże nie oślepnę niczym Terezjasz ukarany za ten czyn przez bogów.


Książęcy Pałac przy ulicy Bielskiej szykował się do wielkiej uroczystości. Służba krzątała się po wielkim budynku, w którym niegdyś mieścił się jakiś urząd. Błękitne flagi ze złotym orłem zostały wciągnięte na maszty przed wejściem. Budynku strzegła cieszyńska gwardia przyodziana w błękitne uniformy. Wartownicy osłaniali najważniejszy budynek w Księstwie nie tylko własną piersią. W ręku trzymali rodzimej produkcji karabin marki „Wałga 63”. Starszy mężczyzna powolnym krokiem zmierzał w kierunku pałacu. Podpierał się na czarnej lasce. Każdy krok stawiał z rozmysłem. Ostatnie promienie słońca rozświetlały jego łysawy czerep. Niegdyś pulchne policzki, teraz opadłe niczym u Marlona Brando w Ojcu Chrzestnym, pobruździły głębokie zmarszczki. Dłonią upstrzoną plamami wątrobowymi wyciągnął zdobne zaproszenie z czarnego prochowca, które wręczył gwardzistom przy wejściu do pałacu. W środku czekali tłumnie przybyli notable oraz inni zaproszeni goście. W Święto Odrodzenia Księstwa Cieszyńskiego wszyscy wyczekiwali pary książęcej, która udzielnie rządziła tym małym rajem na Ziemi. Jak ta osoba stała się monarchą? Doprawdy przez mgłę nie dostrzegam. Czy wybrano go drogą wolnej Elekcji, czy poprzez losowanie niczym Saula? A może to potomek Habsburgów? To bez znaczenia. Książę wierny lokalnym tradycjom nakazał wprowadzić nową walutę – talara, którego miano dziś pokazać szerszej publiczności Tego dnia Książę miał wręczyć też osobom zasłużonym Laur Srebrnej Cieszynianki. Dostał go i starzec w czarnym prochowcu. Płakał jak dziecko, kiedy wszyscy na baczność śpiewali: Płyniesz Olzo po dolinie. A potem? Potem rozpoczął się wielki bal, o którym rozpisywano się jeszcze przez wiele, wiele lat.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz