wtorek, 4 lipca 2023

Czemu podporządkować wypoczynek

Można swój wypoczynek podporządkować porom jedzenia: śniadaniom, późnym śniadaniom, lunchom, podwieczorkom, przekąskom przy plaży, kolacjom i zupom o północy. Obfitość była demoralizująca, ale przecież nic nie mogło się zmarnować, zwłaszcza że za to wszystko zapłaciliśmy. Wydawało mi się, że dwadzieścia rodzajów słodkich ciast to bogactwo. Jakże byłem nieuświadomiony, że to skromność podyktowana przez trwający właśnie ramadan. Po muzułmańskim poście zaczęła się wielka rozpusta.

I tak to jest, że na weselach człowiek zje dwa mięsa, bo niekiedy nie ma nawet czasu zjeść przyzwoitego posiłku. Potem dociśnie dwa ciastka. Jednak w międzyczasie zatańczy lub przepije kolejkę z dawno niewidzianym wujkiem z drugiej części Polski. Jeden dzień i koniec. No może dwa, bo dojdą poprawiny. Siedem dni w takim tempie pokonałoby człowieka, lecz na szczęście po dwóch dniach człowiek jedzeniem się nie ekscytuje. Ba! Tęskni za zwyczajowym rytmem, który został zaburzony.

Wypoczynku nie podporządkowało także nawoływanie muezina z pobliskiego minaretu. Dużo lepiej szło drobnym handlarzom na miejscowym bazarze. Dla każdego tutaj byłem przyjacielem, którego można zaprosić do swojego sklepiku. Byli bardzo zdeterminowani, próbując zgadnąć, jakim językiem się posługuje. Z niektórymi udało się porozmawiać nawet po polsku i chyba takim spryciarzom udało się mnie najbardziej oskubać. Podobno dla zachęty używają hasła: „Taniej niż w Biedronce!”

To był test dla mojej asertywności. Człowiek wchodził do sklepu i został poczęstowany herbatą owocową z kolorowych proszków, które przypomniały mi te granulowane wynalazki, kupowane w latach 90 w Czechach. Odmówić nie wypadało, bo Turek mógłby się obrazić. Chociaż sądzę, że  sprzedawcy mieli świadomość, iż nie rozumiemy tego ich niemalże święto zwyczaju. No i tu rozpoczynało się bombardowanie. Człowiek chciał kupić kubek (oczywiście prawie każdy był ręcznie malowany, przynajmniej według deklaracji sprzedawcy) albo magnes na lodówkę, a został zasypany ofertami: ręczników, herbat na potencje, torbami podróżnymi oraz masą ubrań, które nawet nie otarły się o żaden dom mody, chociaż znaczki na to mogłyby wskazywać.

Zdecydowanie wypoczynek należało uzależnić od pogody. Zimny wiatr spychał w głąb hotelowych korytarzy, do baru z drinkami lub do biblioteczki pod schodami. Półki wypchane niemieckimi i rosyjskimi tytułami. Z polskich autorów był tylko Remigiusz Mróz, któremu popularności przecież nie można odmówić. Zapobiegliwie zabrałem ze sobą książki w formie elektronicznej, dzięki czemu nie byłem skazany na kaprys losu.

Na szczęście słońce nie złożyło broni. Kamienista plaża, bryzgające fale Morza  Śródziemnego oraz przyhotelowy basen nakłaniały turystę do leżenia plackiem, kąpieli oraz niczym nieskrępowanych zabaw (głównie codziennymi obowiązkami). Bezruch był jednak niewskazany, dlatego by nie zapomnieć, po co człowiekowi nogi, warto było każdego dnia przejść się  wzdłuż plaży, obserwować turystyczne statki oraz lotnie przymocowane do łodzi z napędem silnikowym. Niech ostatnia atrakcja będzie metaforą tego, dlaczego człowiek wybiera się na urlop. Robi to, by odlecieć z dala od twardej ziemi, po której przychodzi mu stąpać na co dzień. Najważniejsze jednak, by nie wylądował podobnie niczym Ikar.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz