czwartek, 27 października 2022

Przedawkować Cieszyn, czyli słońce przygasa

Promienny żar tarczy stopniowo przygasał, tracąc swych podniebnych wyznawców, którzy zwrócili się ku południu, gdy chłodny cień padł na północ. Lecz słoneczne ciepło na stałe oparło się o ścianę, rozświetlając jej wbudowany smutek. Historia cyklicznie rozpoczyna się już na schodach Apteki Słonecznej, gdzie w niewielkich odstępach stoi człowiek za człowiekiem, bacząc by nawet mysz się nie prześlizgnęła. Wielką niesprawiedliwością by było, gdyby dreptanie w miejscu okupione cierpieniem, nudą i smarkaniem sąsiada zostało okpione przez sprytniejszego klienta; mówiąc prościej: chama, co się pcha i nie szanuje pewnej hierarchii, w której trwanie prowadzi do zbawiennego końca.

Nigdy nie rozumiałem powyższej sceny. Zawsze była dla mnie powierzchowna. Kręcąc się między dwoma rondami, nie dostrzegałem jej głębi. Samochody wyjeżdżające z bocznych dróg bardziej absorbowały mą uwagę. To oczekiwanie w kolejce przypominało czasy, gdy w budynku mieścił się sklep spożywczy, założony przez Miejski Handel Detaliczny w 1968 roku. Pawilon handlowy był niemym świadkiem niejednego ludzkiego sznura. Kolejki po chleb, po Najświętszy Sakrament, po leki. Oczekiwanie na różnych płaszczyznach potrzeb, świadomości. Łączy je chęć życia.

Łykanie tabletek pozwala nam przetrwać nawet dziesięciolecia. Paskudna w smaku pigułka z bruzdą pośrodku niczym bułka pszenna zaspokaja elementarne potrzeby; staje się chlebem powszednim. Czasami leki zaczynają nam smakować. Słodycz kryjąca się w goryczy jest podstępna. Łakomstwo mami nas długim życiem, witalnością, gęstymi włosami i twardymi paznokciami; żeby tylko. Jemy to, co zapisał lekarz, z czasem urozmaicając tę dietę samemu, gdzie regularność posiłków ma wielkie znaczenie. Nieumiejętność prowadzi do regularnego podtruwania organizmu. Wysiadają organy, rosa perliście osiada na bladej, sflaczałej skórze barwy papierowej torby dawnego typu. Wodniste oczy na moment rozbłyskają niczym supernowa, by zgasnąć dokładne tak, jak przepowiadają naukowcy Słońcu.

Swoją drogą, zastanawiałem się, czy da się przedawkować Cieszyn. I czym jest ten stan odmienny od zakochania się? Wydaje mi się całkiem niebezpodstawnie, że to stan ducha podobny do acedii – choroby duszy. To smutek, przemęczenie, w końcu obojętność. Ojcowie Pustyni dobrze wiedzieli, o czym mowa. Ewagriusz z Pontu dość skrupulatnie opisał zachowania mnichów, którzy dali się omotać „złym duchom”.

Przedawkowanie Cieszyna może mieć niepozorny przebieg. Niepożądane działania nasilają się stopniowo. Problem w tym, że nie ma gdzie ich zgłaszać (biorąc pod uwagę niektóre wpisy w mediach społecznościowych, nie jestem tego pewien), nikt tego nie bada. Częstość występowania skutków nieznana, nie może być określona na podstawie dostępnych danych: niepokój towarzyszący przeglądaniu informacji o mieście, niechęć do uczestnictwa w życiu miasta, pragnienie Cieszyna, jakiego nie ma i nigdy nie będzie, w skrajnych przypadkach nienawiść do tworu takiego, jaki jest, ponadto częste ucieczki poza miasto.

Zobaczyłem to wszystko gdzieś na kamiennym tarasie z widokiem na Beskidy. Otarłem się o to przygasające uczucie, oznaczające osuwanie się na peryferia prowincji, zaszycie się na skraju miasta, by móc na niego patrzeć, tęsknić doń i przeklinać, a w gruncie rzeczy nie móc się oderwać od tego kawałka ziemi. Promienny żar tarczy stopniowo przygasał, granatowy smok Beskidów pożerał słońce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz