wtorek, 5 października 2021

Gdy spadają liście

Edyta Górniak śpiewała niegdyś w disnejowskiej produkcji o barwach, które kolorowy niesie wiatr. I choć niewątpliwy talent piosenkarki został zmarnowany, słowa te idealnie oddają  moje odczucia względem jesieni. Wiatr nie jest silny. Rzekłbym, że wręcz nieśmiały; delikatnie huśta żołędziami, wyrywając je z brązowych berecików, którymi salutują nadchodzącej zwierzynie. Z dziećmi zbierałem kolorowe liście, które posłużą do przyszłych prac plastycznych w szkole i przedszkolu.

Kiedy tak zbierałem liście, wiele myśli wirowało wokół tych delikatnych struktur roślinnych. Nie tworzyły chaosu, lecz barwne mozaiki niemniej zdobne niż bizantyńska sztuka. Kucając pod rozłożystym dębem, widziałem, jak spadały, by obumrzeć. Liście te: żółte, brązowe, czerwone, z plamami przypominały mi ludzi nie tylko stela, ale z całego kraju. Umieraliśmy razem, każdy ze swoim poglądem, ze swoją łatką, ze swoimi przywarami – wszyscy w swoim zacietrzewieniu. Mieliśmy nigdy już nie być zieloni, tracąc swoją cnotę. 

Drzewo umiera coraz mocniej. Liście nie okazują się kwiatami niczym u Alberta Camusa. To drzewo, które wraz z nadejściem wiosny może nigdy się nie odrodzić. Nie przyjdzie Mokosz, Demeter, ani nawet Chrystus nie zmartwychwstanie. Drzewo uschnięte, w stanie agonalnym upadnie pod swoim ciężarem albo zostanie ścięte, gdyż liście nie przejdą przemiany. Nie będą znowu zielone.

Czy będzie tak źle? Czy nie przejawiam skrajnego pesymizmu względem ludzkiej kondycji? Być może. Ja jednak namawiam, by jeszcze przed zimą się zazielenić. Każdy ze swoimi myślami, systemem moralnym, bagażem doświadczeń. Wszyscy razem przykładamy siekierę do wspólnego drzewa. Nie chcę mówić o Polsce, nawet nie Śląsku Cieszyńskim, a o środowiskach, w których się obracamy. Czy warto ubliżyć komuś, bo jest inny? Bo ma inne przekonania? 

Kiedy spadają liście, jest jedna z lepszych okazji, by pospacerować po Cieszynie. Zawsze, gdy mnie ktoś pyta, kiedy przyjechać do Cieszyna, wskazuję m.in. tę porę, która dodatkowo ubarwia miasto. Ostatnio nadarzyła się okazja, by przespacerować się do dawnego browaru miejskiego przy ulicy Śrutarskiej, by rozważyć, co dalej z tym miejscem. Pomysłów było sporo – od funkcji społecznych, po biznesowe, w tym kasyno. Jestem pełen obaw, nie dlatego że miejsce to zapadnie się pod siebie, ale dlatego, że opcja ratunku nie spodoba się wszystkim. Nieważne okaże się uratowanie budynku, ale to, czyj liść upadnie na wierzch kupki. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz