wtorek, 3 listopada 2020

Nie poznaję ulicy

Nie poznaję ulicy skąpanej w strugach deszczu. Nie poznaję ulicy, która znika w poświacie latarni. Nie poznaję ulicy, gdzie czyha dziura i obsunięty bruk. Nie poznaję ulicy, z której nie mogę wstąpić do zamkniętej na głucho kawiarni. Nie poznaję ulicy, gdzie przechodnie mają zakryte twarze. Nie poznaję ulicy, z której nie można skręcić w cmentarną bramę. Nie poznaję ulicy, na której słychać dziki wrzask. Nie poznaję Cię Matejki, Głęboko, Popiołka i Zaleskiego… Stałyście mi się nagle takie obce.

W zeszłym tygodniu na ulice polskich miast wyruszyli ludzie, by zaprotestować przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji. Gniew ludzi uderzył w obóz rządzący oraz Kościół. Byłem przerażony tym widokiem, ale ku niezadowoleniu niektórych nie była to groza, która towarzyszyła Witkacemu we wrześniu 1939 roku. Przez bity tydzień z różnych stron słyszałem slogan: „To jest wojna”. Wojna! Chcecie wojny? Polecam poczytać książki o wojnie, bo widzę, że względne 75 lat pokoju oddaliło nas od tego okropnego doświadczenia, które dzielili nasi dziadkowie, a może to złowieszcze słowo jest znane wyłącznie z Jak rozpętałem drugą wojnę światową. Słyszę również, że wielu domaga się rewolucji. Pragną, by było jak w Hiszpanii podczas wojny domowej, czy we Francji podczas rewolucji. Widzę, że spało się na historii, więc tylko przypomnę, że według różnych szacunków we Francji zginęło w tym czasie według różnych szacunków od 100 do 500 tys. ofiar, w Hiszpanii zaś było to pół miliona ludzi. Jeśli jednak statystyka nie przemawia do, Drogiego Czytelnika, znaczy to, że myśl Chorążego Pokoju jest nadal żywa.

Jeszcze nie ginę, ale za Kurtzem z Jądra ciemności zawołam: Zgroza, zgroza! Gdy widzę, że dziecko idzie w tłumie, od razu przypomina mi się Gavroche – ten najlepszy z Thenardierów. Gavroche był dzieckiem ulicy, który wraz ze studentami chciał stanąć naprzeciw rojalistom. Został przeszyty kulami wroga. Jeśli nie przemawia klasyka literatury, to może lepiej wybrzmi nazwisko Romana Strzałkowskiego – trzynastolatka, który zginął podczas wydarzeń poznańskiego czerwca.

Żeby się komuś nie wydawało, że obecnie rozgrywające się wydarzenia, dzieją się tam – daleko w Warszawie. Lubimy przyjmować tę optykę, zwłaszcza gdy pod naszymi oknami w Cieszynie, Skoczowie, Ustroniu i Zebrzydowicach nie przechodzą strajkujący. 

Na jednej z ustrońskich ścian wymalowano dość niewybredne słowa pod adresem jednego z organizatorów ustrońskiego strajku. Ktoś mógłby rzec, że kto sieje wiatr, ten zbiera burze. Nie uważam jednak, by malowanie na ścianie stanowiło o czyjejkolwiek inteligencji. Wręcz przeciwnie. 

Wśród uczestniczek strajku kobiet była również dyrektorka jednej z cieszyńskich szkół – pani Aleksandra Trybuś-Cieślar. To za czym optuje, to oczywiście nie moja sprawa i nie mam prawa odbierać tej pani głosu. Natomiast publiczne wygłaszanie haseł w mediach społecznościowych: Trzeba nas było nie w......ć!, ma swoje poważne konsekwencje. Jest to świetny przykład dla młodzieży. I zgodnie ze słowami Jana Zamoyskiego: Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie…, chowanie będzie takie, że uczeń może w stosunku do pani lub innego nauczyciela zwrócić się w podobny sposób. Więcej jest nieroztropnych pedagogów, dlatego nie zszokują mnie już kolejne kubły na śmieci, wyzwiska i śmieszne filmy nagrywane za pomocą smartfonu z nauczycielem w roli głównej.

Już ostatnia sprawa, chyba najboleśniejsza. Na cmentarzu w Brzezówce został zdewastowany pomnik dzieci utraconych. Oczywiście z jednej strony obwinia się strajkujących. A jakże! Z drugiej strony mówi się o prowokacji pisowskiej, a kto wie, czy nie zorganizowanej przez watykańską agenturę. Zakrojony na szeroką skalę spisek ma na calu sparaliżować prowincję, doprowadzić do wrzenia i samosądów. Niestety, w tym czasie co roku dochodzi do podobnych aktów wandalizmu w całej Polsce. Do momentu, gdy policja nie znajdzie winnych, nie dowiemy się jaka jest prawda, a ta zawsze umiera pierwsza, więc nikogo i tak to nie obchodzi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz