wtorek, 29 września 2020

So we don't want no prohibition in Cieszyn

Parafrazując słowa piosenki zespołu El Doopa, chciałoby się zaśpiewać: So we don't want no prohibition in  Cieszyn (Nie chcemy żadnej prohibicji w Cieszynie). Oczywiście, że nie grozi nam żaden zakaz picia alkoholu obwarowany sankcjami prawnymi. Mafia nie będzie pokątnie sprzedawać bimbru, nie pojawi się też żaden lokalny Eliot Ness. Będziemy za to musieli zmierzyć się z widmem groźby zamknięcia Browaru Zamkowego Cieszyn oraz ze zniknięciem lokalnego piwa.

Ta wiadomość zelektryzowała nie tylko mieszkańców, ale znaczną część smakoszy piwa oraz piwowarów domowych z całej Polski. Dobrze się stało, że informacja ta lotem błyskawicy wywołała burzę nieprzychylnych komentarzy skierowanych pod adresem aktualnego właściciela browaru – Grupy Żywiec, która chce się go pozbyć. Sądzę, że nie tego się spodziewali. Całość niesformalizowanej akcji przybrała nazwę: #zostawciecieszyn. Coś czuję, że będzie się jeszcze potentatowi piwnemu długo odbijać czkawką.

Nie łudźmy się jednak, że Żywiec odstąpi od swych zamiarów, co to, to nie. Skrzętnie schowa zapisy polityki firmy o „społecznej odpowiedzialności” i inne tego typu bzdury w myśl zasady, że te idee są nam drogie tylko wtedy, gdy my uznamy to za słuszne. Co gorsza, co się dało wyszabrować w Cieszynie, to nie zostanie oddane, dokładnie tak, jak marmury po potopie szwedzkim, czy dzieła sztuki po okupacji hitlerowskiej. W białych rękawiczkach została przywłaszczona marka Brackie, by przerobić ją na marketingowy wytwór koncernowy. Z tej drogi nie będzie już odwrotu.

Browar nie leżałby nam na sercu, gdyby był średniej wielkości zakładem na obrzeżach miasta, który produkuje piwo takie, jakich wiele. Chcemy chronić nie tylko zabytkową architekturę, ale również tradycyjne metody wytwarzania alkoholu. Tych powodów jest znacznie więcej, co powoduje, że fantazjujemy na temat spółki stworzonej przez jednostki samorządu terytorialnego lub skarb państwa.

Czy tego chcemy, czy nie, zbawienie może przyjść od tego „okropnego kapitalisty”, dokładnie tego, który zapłaci najwięcej. Okazuje się, że giełda nazwisk już ruszyła, a wśród nich takie osoby jak: Marek Jakubiak i Janusz Palikot. Niestety, nie wszystkim to w smak. Już pojawiły się niewybredne komentarze pod adresem potencjalnych kupców. Odnoszę wrażenie, że komuś się marzy wolna elekcja. Oto każdy kandydat będzie się prezentował, złoży hojne obietnice, a wtedy panowie szlachta ze Śląska Cieszyńskiego zgodzą się na tego konkretnego elekta-kupca. To smutne, że przedkładamy polityczne preferencje nad możliwość ocalenia browaru!


2 komentarze:

  1. Zwróciliśmy się pisemnie do jednego z kandydatów o uwzględnienie w negocjacjach marki Brackie. Wbrew temu, co wszyscy mówią wierzymy, że Brackie jest jeszcze do odratowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, to bardzo piękne i przyznam, że wolałbym się mylić w tej kwestii.

      Usuń