Wezbrane
wody rzeki niosły różnobarwne liście z pobliskich drzew. W pobliskiej barci do
snu układały się pszczoły. Ludzie w swych niskich, drewnianych chatach chowali
zapasy na zimę. Na wzgórzu unosiły się dymy. Już wkrótce osada zamieni się w
drewniany gród. Drewniany idol upadł. W jego miejscu wbili krzyż, dla wielu
jeszcze niezrozumiany znak. W centralnym punkcie wzgórza układane są kamienie.
W wielkich kadziach budowniczowie mieszają zaprawę. Powstaje pierwszy kościół. Mieszkańców
czeka przeprowadzka na podgrodzie. Kilka wieków potem drewno zostaje wyparte
przez kamień i cegłę. Wyrastają wieże i
baszty, książęta zaś doglądają swych dóbr.
Przychodzi
wielka wojna. Front przesuwa się to w jedną, to w drugą stronę. Za każdym razem
z upodobaniem przechodząc przez owo wzgórze. Szwed i Cesarscy z upodobaniem tu
swawolą bez opamiętania. Mury kruszeją, zamczysko popada w ruinę. Wszystko się
sypie, złowieszczo górując nad pobliskim miastem. Z opóźnieniem honor tego
miejsca ratują Habsburgowie, którzy zatrudniają wiedeńskiego architekta –
Józefa Kornhäusela. Na kruszejących murach powstaje pałacyk, oranżeria, park
oraz browar. Z kolei pozostałości po średniowieczu uwodzą swym romantyzmem po
dziś dzień.Powyższy
obraz nie odbiega zbytnio od współczesnego obrazu Wzgórza Zamkowego w
Cieszynie.
Znamy go ze spacerów, pieszych wycieczek, lecz czy aby na pewno? Nie
będę Cię trzymał w niepewności, Drogi Czytelniku. Odkryję to, co tak miłe memu
sercu wzgórze skrywa. Niestety, nie jest to tajemnica, którą rozwiawszy,
sprawi, że w Cieszynie przybędzie turystów.
Chciałbym
napisać o tych okropieństwach, które tolerujemy od lat. Udajemy, że ich nie ma,
wszystkie zaś razem tworzą paskudną kryzę, która dusi najwspanialszą suknię, na
jaką stać pannę z Cieszyna. Przeszkadzam nam najnowszy nabytek – czyli maszt.
Nie jest wcale piękny, choć w moim odczuciu przecenia się jego ingerencję w
krajobraz. Świetnie za to nadawał się na ściankę dla kandydatów na posłów,
którzy odwiedzili gród nad Olzą tylko dlatego, że właśnie trwa kampania.
Krajobraz
jest szerszy, lecz my mamy zawężone horyzonty. Nie chcemy widzieć tego budynku
po Straży Granicznej. Pokaźny ubytek w drzwiach wolimy tuszować Open Air Muzeum
(samą w sobie wspaniałą inwestycją). Nie
chcemy widzieć elektrociepłowni z wielkim kominem. Coś musi nas ogrzewać. Nie chcemy widzieć tej starej szklarni, gdzie
dawniej ojciec kupił mi kurtkę, a Czesi na kilogramy brali krówki. Niech rosną
tam kwiaty absurdu. Nie chcemy wytężyć wzroku jeszcze bardziej, by dojrzeć
zakłady pracy. Gdzieś musimy pracować. Dlatego, jeśli coś ukrywać w Cieszynie,
to tylko za Wzgórzem Zamkowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz