poniedziałek, 2 września 2019

Ruszyła maszyna


Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę – rzekł po wybudzeniu z hibernacji Maks Paradys – bohater postapokaliptycznej komedii Seksmisja, której kultowe teksty na dobre wpisały się do polskiej popkultury. I mnie się wydawało, że widzę ciemność przed teatrem w Cieszynie, w sobotni wieczór. Ledwo dostrzegałem sylwetki innych postaci, lecz nie byłem tu sam. Stały ze mną setki osób z obu brzegów Olzy. I stało się światło, maszynista zaś zapowiedział odjazd tramwaju. W momencie odżyła historia, która ukazała się widzom na fasadzie kawiarni – Tramwaj Cafe. Ze starych grafik oraz fotografii ruszyła maszyna, która przed laty przemierzała ulice dobrze znanego nam miasta.

Grafika pochodzi z https://cieszyn.fotopolska.eu

Cieszyn sprzed stu laty nie był tak odległym miejscem od dzisiejszej rzeczywistości. Dwie okrutne wojny obeszły się dosyć łaskawie z bryłą naszego miasta. Na moment przenieśliśmy się na brukowane ulice, które przenikały odmienne języki.  Kupcy otwierali swoje sklepy i zakłady rzemieślnicze. Dzieci biegały swobodnie, gdyż ich bezpieczeństwu nie zagrażały pędzące automobile.  Na przystankach do tramwaju wsiadali podróżni. Chcieli się dostać z jednej do drugiej części miasta. Było to jedno z największych osiągnięć współczesnej techniki, którego obecność świadczyło o rozwoju Cieszyna.

Do smutnego końca pięknie rozpoczętej historii doprowadził podział miasta, którego w swoich granicach zapragnęły dwa państwa. Po tamtych czasach, dziś mocno idealizowanych pozostało parę pamiątek. Wizja tramwaju drzemała przez wiek, by się przebudzić w jego mieszkańcach na nowo. Duch tramwaju krąży po Cieszynie. Zaczyna swą podróż od rynku, gdzie odnowiono fragment niewielkiego torowiska. Pędzi przez ulice Głęboką i Menniczą, gdzie dwa lokale gastronomiczne nawiązują do najkrótszej  linii tramwajowej Austro-Węgier. Możemy również podejść pod budynek dawnej zajezdni. Z kolei od minionego weekendu możemy również podziwiać plenerową wystawę poświęconą cieszyńskiemu tramwajowi.

Tramwaj, choć nieobecny, staje się kolejnym symbolem miasta, zdolności do przekraczania granic oraz wspinania się na wyżyny lokalnych możliwości. Krótka animacja sprawiła, że mieszkańcy zmobilizowali się, a zwykle puste ulice nocnego miasta stały się znów pełne. Kobieta za mną płacze. Twierdzi, że to ze wzruszenia. Z kolei ja cieszę się jak głupi, bo oto znowu na chwilę pacjent ożywa. Kolejna akcja reanimacji się powiodła. Pytanie, na jak długo puls miasta został przywrócony?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz