wtorek, 16 października 2018

O człowieku, który jechał koleją

Udało się! Siedzimy w pociągu. Przed nami jeszcze parę godzin jazdy i dotrzemy do celu. Zanim odetchnęliśmy, towarzyszył nam swoisty niepokój udzielający się wielu osobom, które nie mają wielu okazji do podróżowania. Czy wsiądziemy do odpowiedniego pociągu? Czy pociąg się nie spóźni? Czy zdążymy przesiąść się do innego środka lokomocji ? Te i inne pytania kotłowały nam się w głowach. Na własnej skórze miałem okazję się przekonać, że Cieszyn jest słabo skomunikowany. Podróż w odległe strony wymaga przemyślanej strategii, a im bliżej miejsca zamieszkania, tym gorzej.


Podróż zapowiadała się długa i nużąca, a do najciekawszych rozrywek można by zaliczyć obserwowanie krajobrazu za oknem. Im dalej od Śląska, tym mniej skupisk ludzkich. Nieużytki rolne, łąki i lasy tworzyły monotonny schemat, który sąsiadował z  niemal każdym torowiskiem. Choć przyznam, że była jedna zaskakująca rzecz w całym tym polskim pejzażu. Częstokroć wzdłuż linii kolejowej ciągnęły się ogródki działkowe, niezbyt urodziwe o tej porze roku. Nie wiem, z czego to wynikało. Być może wartość gruntu w takich miejscach jest bardzo niska.

Przygodę w pociągu można przeżyć na dwa sposoby, zakładając, że pomijamy ten trzeci, gdy pasażer chowa się w kiblu przed konduktorem, gdyż nie posiada biletu.  Pierwszy z nich coraz częściej stosowany polega oddzieleniu się od reszty niewidzialnym murem. Wystarczy tablet, kupiona na dworcu kolejowym gazeta lub książka. Zasłaniamy swe oblicze tekstem i już przestajemy być atrakcyjni dla otoczenia. Drugi sposób wydaje się dużo barwniejszy, ale przeznaczony jest dla osób śmiałych oraz stałych bywalców kolei. Jeśli los uśmiechnie się do podróżnika, to stanie się bohaterem sceny rodem z kolei transsyberyjskich, gdzie zawiązują się ciekawe znajomości, a jak dobrze pójdzie, to szybko znajdzie się pęto kiełbasy i kropla alkoholu. Z kolei nieprzychylność fortuny może sprawić, że człowiek trafi na wiecznych malkontentów. Nie mieliby skrupułów, by  żądać zwrotu pieniędzy od przewoźnika tylko dlatego, że w oknie powiewa stara zasłona zamiast nowoczesnej rolety. Jak to powiedziała kuracjuszka pewnego sanatorium: Istne dziadostwo!

Swoją drogą, dziadostwo powolnym krokiem znika z kolei. Dworce już po remoncie lub w trakcie. Aby to zobaczyć, nie trzeba wcale udać się do żadnej metropolii. Na własne oczy widziałem tak odwalony dworzec w niewielkiej miejscowości, że ten nasz cieszyński węzeł przesiadkowy, choć nic mu nie brakuje, może się schować. Same wagony są albo nowe, albo zmodernizowane. Obsługa też jest na wysokim poziomie.  Nie nęka ciągłymi kontrolami. Tylko wciąż połączeń jest zbyt mało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz