wtorek, 2 lutego 2021

Koncertowo

Tarcza czarnego drewna kręciła się niczym koło młyńskie na Praterze. Wytarte siedzisko  wirowało ku uciesze chłopca, który chciał tylko się pokręcić. Zabawa tylko w mieszkaniu. Sąsiadki z niższych pięter przeganiały z podwórka. Każde dziecko to szatan, który tylko czyha, by zdeptać rabatki. Opętany, czy co? Jak go matka wychowała? A dziadkowie nie lepsi. Rozpuścili jak dziadowski bicz. Chłopiec się kręcił w tę i nazad. Czarny lakier ustępował spękanej brunatności. Byłby to smutny czarny mebel, gdyby nie to, że dumnie towarzyszył jeszcze czarniejszemu pianinu.  Dziecko dbało o wspólne randki obu przedmiotów. Wystarczyło niezgrabne pociągnięcie dłonią i już wszyscy sąsiedzi wiedzieli, że wnuczek odwiedził dziadków.

Na szczęście w Cieszynie byli lepsi muzycy. Przewyższali zdolnościami chłopca, choć nic na to nie wskazywało. Sto pięć lat temu w domostwie cieszyńskiego krawca urodził się Karolek, Lolek. Choć może i Karlik na niego wołali. Karol Stryja, bo o nim mowa ukończył po wojnie Śląskie Konserwatorium Muzyczne, by zostać dyrygentem oraz przez 37 lat piastować stanowisko dyrektora Filharmonii Śląskiej. Był promotorem m.in. Wojciecha Kilara. Za działalność artystyczną był wielokrotnie odznaczany. I choć wywędrował na Górny Śląsk, to po śmierci został pochowany na cmentarzu ewangelickim w Cieszynie. Ten powrót najdobitniej ilustruje fragment pieśni Jana Kubisza – Ojcowski dom: Ojcowski dom to istny raj, Dar ojca niebieskiego, Chociażbyś przeszedł cały świat, Nie znajdziesz piękniejszego!

Nieco młodszym twórcą od Karola Stryi okazał się Wiktor Ullmann, który przyszedł na świat w 1898 roku, w Cieszynie. Nie mieszkał tu długo. Po dziewięciu latach przeniósł się wraz z rodziną do Wiednia za sprawą ojca, który był wojskowym. To w stolicy cesarstwa nauczył się gry na pianinie. Sprawnie operował klawiszami, bo po Wiedniu była Praga, Zurych, a nawet Stuttgart. Niestety, wybitny talent jak to w przypadku wielu artystów nie szedł w parze z długim życiem. Wiktor Ullmann, z pochodzenia Żyd, musiał się mierzyć z niemieckimi opresjami po zajęciu Czechosłowacji. Jego los był tragiczny. Przyszło mu podzielić los wielu pobratymców, kończąc życie w Oświęcimiu. Cieszyn kultywuje jego pamięć. Od paru lat na jesieni odbywa się w Cieszynie Festiwal Ullmannowski.

Koncertowo popisał się cieszyński ratusz, wypisując na partyturze tak wielką pauzę, że nawet pośród sławetnej „cieszyńskiej ciszy” udało się ją usłyszeć. Otóż lokalne media donoszą, że urzędnicy w Cieszynie zostali obdarzeni hojną premią pod koniec roku. Po mistrzowsku pokazane, kiedy hojność nie popłaca. Oczywiście na pięciolinii przeznaczonej chyba dla basów wpisano nuty jak najniżej: cięcia w budżecie i zadłużenie. Na ten koncert nigdy nie ma i nie będzie dobrej pory. Aplauz, a tym bardziej bisy są niemożliwe, gdyż odmawiamy urzędnikom tego, czego sami pragniemy. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz