poniedziałek, 21 października 2019

Cmentarz


O polis szare, polis z granitu, gdzie czarny anioł – stróż złote litery recytuje w absolutnej ciszy, czyżeś zapomniało o swym ludzie, co w księdze życia już zapisało swoje losy? Czyż tylko zły urok zapomnienia - zaklęte w kamień człowieki może oswobodzić powiew wiatru pstrokaty w liście? Twa historia wykuta dłutem ożyje na nowo, gdy ogień klonu zapłonie i z nieba brunatne meteoryty polecą ku ziemi. Rozstąpią się mogiły niepamięci, wzniecone przez poruszone serca, które jeszcze biją niczym kościelne dzwony.


Gdy padał deszcz i przyszły pierwsze przymrozki, nie traciłem nadziei. Zmarznięta trawa i ślady Buki musiały odtajać, by ustąpić miejsca polskiej złotej jesieni. Ta pora pełna słońca i koloru jest tylko pozornie słaba. Najładniej się prezentuje w najbardziej ponurym miejscu – na cmentarzu. Zwykle opuszczone nekropolie nagle zaczynają ożywać, głównie za sprawą nadchodzącej uroczystości Wszystkich Świętych oraz Zaduszek. Po kamiennych alejkach krzątają się żywi. Niosą w butlach ciepłą wodę z pianą. Na ramieniu spoczywa miotła, tak samo dumnie niczym karabin. Stare znicze walające się po kamiennych łożach znikają. Rdzawe pieczęcie odbite na ławach z tarasu zostają złamane. Zmarli są gotowi, by ogrzać się w cieple swych dzieci.

Franciszek Karpiński w swych Ogrodach napisał: A ty, cyprysie posępny, przyjacielu okrzepłych zwłoków nieodstępny! Twa gałąź, miła czułym sercom i smutkowi. Cyprysy samotne górują nad grobami. Są zupełnie jak Ci żywi, co po cmentarzach się krzątają. Styrane ich kolana i wykrzywione w łuk kręgosłupy. Nie mają oparcia w młodych korzeniach. Właśnie młodych ludzi brakuje. Kto zadba o nasze wieczne posłanie? Kto poprawi chryzantem pierzynę? Czy nie porośnie nas mech? Może skończymy w zbiorowej mogile – paszczy, która karmi się urnami.


Ludzie mają to do siebie, że uwielbiają powierzchowną symbolikę, która tak naprawdę żadnego znaczenia nie ma, choć my czujemy doń przywiązanie. Już uginają się wózki od zniczy i plastikowej fauny. Nie ma znaczenia pamięć, lecz przedstawienie. Kto pierwszy? Kto położył ile i o której porze był? Pamięć jest krótka. Przypomnimy sobie o tym, gdy śnieg odsłoni nasz wstyd.

Na koniec historia romantyczna, taka aż po grób. Niedaleko grobu moich dziadków stała ławeczka, na której starszy jegomość odwiedzał miłość swego życia. Nawet po śmierci nie przyszło mu na myśl, by nie przyjść do swej ukochanej. Pogładzić ją czule po kwietnym warkoczu, powierzyć swe troski i podzielić się szczęściem. Niestety, złote litery mają to do siebie, że lubią się mnożyć. I choć ławka opustoszała, Kupidynowi nie zgasła pochodnia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz