Tego
roku lato ma smak luksusu. Truskawki są po osiem pięćdziesiąt, choć ptaszki
ćwierkają, że na miejskim targowisku w Cieszynie można zaoszczędzić jeszcze dwa
złote. Cukier jest zbędny. Nie podnosi wartości tego dania, zwłaszcza że
niewiele kosztuje. W przeszłości bywało z tym różnie.
Całkiem
darmowo, choć w niecodzienny sposób można było spędzić ostatnią niedzielę. W Cieszynie
odbył się Drugi Rajd o Błękitną Wstęgę
Olzy. Największą atrakcją wspomnianej imprezy był udział zabytkowych aut i
motocykli. Muszę się Wam, Drodzy Czytelnicy, przyznać, że zupełnie się nie znam
na tych modelach i markach, więc nie będę się nad tą kwestią rozczulał. Grunt,
że nad bezpieczeństwem czuwała Milicja Obywatelska ze swoimi rączymi końmi
mechanicznymi pod maską Dużego Fiata.
Niebieska
jest też Olza tak poetycko wstęgą zwana. Czym jest Olza? Czy można ją
sprowadzać tylko i wyłącznie do roli cieku wodnego? W rzece tej zawarty jest
pewien paradoks. Z jednej strony dzieli niczym mur, bo jest granicą. Od tej
rzeczywistości nie sposób uciec, choćby i dziesięć traktatów podpisano. Papier
zniesie wszystko, lecz niekoniecznie rzeczywistość. Rzeka to także portal w
obie strony. Mosty – jedne zburzone, zbombardowane,
wzięte przez szalejący żywioł, drugie – wzniesione w imię pokoju, przyjaźni i
dla rekreacji.
Poeta
– Jerzy Kronhold tak widział splot Cieszyna i rzeki: Cieszyn jest miastem niekompletnym, niemieszczącym się w granicach,
podzielonym wyrokiem historii wzdłuż rzeki Olzy na dwie połówki: czeską i
polską. Może jest to sensowne spojrzenie, lecz rozbrzmiewa w nim tęsknota za
tym, co już nie wróci. Wierzę, że to wszystko miało swój sens. Te kłótnie, te
podjazdy obu stron na drugi brzeg rzeki, ta wstęga, która nęci niczym
obluzowany pasek zwiewnej sukienki. Jak można było nie ulec tej pokusie. W jej
wyniku nie doszło do gorącego romansu, gdyż każda ze stron dokonywała zbyt
szybkiego ruchu.
Po
latach, gdy wzajemne animozje można zobaczyć w pamiątkowym albumie ze zdjęciami,
a każda ze stron jest u siebie, można poczuć swobodę. Przemieszczamy się
bez przeszkód po obu stronach rzeki. Czesi przyjeżdżają do nas, by coś kupić.
Z kolei my chętnie wyruszamy na drugi brzeg w celach turystycznych. Dziś widać
to rozluźnienie na oficjalnych fotografiach i nie mogę wyjść z podziwu, kiedy
raz po raz na kolejnych imprezach po polskiej stronie widzę Gabrielę Hrebackovą
– panią burmistrz Czeskiego Cieszyna. Mam nadzieję, że to nie zwykła kurtuazja,
a luksus, którego doświadczamy. Czy nasi sąsiedzi mogą liczyć na podobną
życzliwość?