Przedwyborcze
obietnice sypią się obficiej niż liście z drzew. Licytacja trwa w najlepsze.
Emocje sięgają zenitu niczym przy
zielonym stole w Casino Royale.
Wszyscy robią dobrą minę do złej gry. Tymczasem żadne przedwyborcze pitu pitu
nie zastąpi sprawdzonej pracy u podstaw. Kandydaci rozjechali się po prowincji w
poszukiwaniu upragnionych szabel, które to miałyby dać im zwycięstwo w
niedzielny wieczór. Pospolite ruszenia zwoływane były pod wspomnianym już
tydzień temu masztem, na poczcie w Istebnej oraz w jednej z cieszyńskich szkół
(o zgrozo!).
Czas
wyborów musi przyjść, nie tylko tych politycznych. Czas sobie odpowiedzieć, czy
chcemy być, parafrazując tytuł zbioru opowiadań Kornela Filipowicza: naszą dumną, kochaną prowincją, czy
zaściankiem? Niestety, coraz częściej wydaje mi się, że tym drugim. Oj
przydałby się nam taki Maciej, co by swą Rózeczką smagał co poniektórych, lokalnych Dobrzyńskich.
Musicie
wiedzieć, Drodzy Czytelnicy, że najsmutniejsze są te słowa, które słyszę od
swoich rówieśników albo i młodszych osób. Wszyscy oni jak jeden mąż zaczynają
rozmowę o Cieszynie, w ten mniej więcej sposób: Ja to bym nawet przyjechał do tego Cieszyna, bo jest piękny. Szkoda
tylko, że knajpki zamykają się o tak
wczesnej porze, a na ulicy żadnej żywej duszy nie ma. Lepiej pojechać do pobliskiego
Bielska, gdzie wszystko jest żywe. Bielska, co prawda nie sprawdzałem, ale
z przykrością muszę stwierdzić, że lokale zamykane o 20.00 to ponura,
cieszyńska rzeczywistość. Najlepiej, gdybym resztę spotkania ze znajomym
spędził, racząc się hot-dogiem na stacji benzynowej, ale czy o to chodzi?
Czas
jest tu kluczowym elementem zmiany. To ten detal musi pociągnąć za sobą
wszystkie inne metamorfozy. Tylko stała przemiana wyda owoce. W przeciwnym
wypadku postać leżąca na płycie rynku może stać się symbolem upadku miasta.
Czas, deszcze, wiatr, mróz i ludzkie stopy obrócą w perzynę to, co dostrzegalne
tylko z lotu ptaka.
Czas
na wspomnienia. Miałem kiedyś paszport, taki granatowy. Bez słoneczka, za to z
orzełkiem i całkiem przyzwoitym zdjęciem, które nie przypominało rysopisu
pamięciowego sprawcy. Żeby otrzymać takie cudo, trzeba było się udać do biura
paszportowego przy ulicy Aleksandra Fredry. Na długie lata straciliśmy przywilej
wyrabiania dokumentu w naszym mieście. Tymczasem miłościwie panujący nam
starosta w asyście wicewojewody zadeklarował przywrócenie stanu sprzed
parunastu lat. Czas powiedzieć: chapeau bas! Niech zniosą jeszcze tylko te
wizy.
Pozwolę sobie przytoczyć własne doświadczenia, odmienne od stwierdzenia że “lokale zamykane o 20.00 to ponura, cieszyńska rzeczywistość.” Otóż większość lokali zamykanych jest w tygodniu o godzinie 22.00, a nawet później. To są jednak dodatkowe dwie godziny. Na spotkanie towarzyskie sporo. W weekendy cześć z nich otwarta jest jeszcze dłużej. Bywa, i wiem to z własnego doświadczenia, że nawet w środku tygodnia lokale są wieczorami pełne ludzi i tętnią życiem. Osobiście sądzę również, że porównywanie Cieszyna do Bielska nie ma większego sensu, ponieważ z wiadomych względów w pewnych aspektach Cieszyn będzie zawsze na przegranej pozycji. Taka jest ogólna prawidłowość. Cieszyn, jak pisał Kornel Filipowicz i jak cytuje Pan w swoich felietonach, to prowincja - ale dumna i kochana prowincja. Porównywanie jest do miast aglomeracyjnych nie będzie miało innego efektu, niż umniejszanie jej walorów, czy niekorzystne podkreślanie niedoskonałości. Rozumiem uroki nocnego życia do białego rana, jakie oferuje np. Kraków, czy Bielsko właśnie, ale to nie znaczy że nie watro wcale odwiedzać Cieszyna. Proszę się nie zniechęcać i zaprosić następnym razem znajomych do wieczornego Cieszyna. Jestem pewna, że nie tylko hod-dogi oferuje swoim gościom.
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, bardzo sobie cenię odmienne zdania od mojego. Zgadzam się, co do weekendów, wtedy jest znacznie lepiej. Bielsko przytoczyłem jako jedno z wielu głosów młodych ludzi, a Ci są, czy nam się to podoba, czy nie przyszłością tego miasta. Jeśli przywykną do tego, że nie dostają tego, czego oczekują, będą traktować Cieszyn jako rodzaj przetrwalnika, czy noclegowni. Ja nie deprecjonuje Cieszyna. Uważam, że rozmawianie o jego słabszych stronach powinno się odbywać. Chętnie za to usłyszę, gdzie można usiąść w Cieszynie po 20.00 w tygodniu, nie musząc się martwić, ze za moment nas wyproszą.
Usuń