Ciemność, widzę ciemność, ciemność widzę
– rzekł po wybudzeniu z hibernacji Maks Paradys – bohater postapokaliptycznej
komedii Seksmisja, której kultowe
teksty na dobre wpisały się do polskiej popkultury. I mnie się wydawało, że
widzę ciemność przed teatrem w Cieszynie, w sobotni wieczór. Ledwo dostrzegałem
sylwetki innych postaci, lecz nie byłem tu sam. Stały ze mną setki osób z obu
brzegów Olzy. I stało się światło, maszynista zaś zapowiedział odjazd tramwaju.
W momencie odżyła historia, która ukazała się widzom na fasadzie kawiarni – Tramwaj Cafe. Ze starych grafik oraz
fotografii ruszyła maszyna, która przed laty przemierzała ulice dobrze znanego
nam miasta.
Grafika pochodzi z https://cieszyn.fotopolska.eu
Cieszyn
sprzed stu laty nie był tak odległym miejscem od dzisiejszej rzeczywistości. Dwie
okrutne wojny obeszły się dosyć łaskawie z bryłą naszego miasta. Na moment
przenieśliśmy się na brukowane ulice, które przenikały odmienne języki. Kupcy otwierali swoje sklepy i zakłady
rzemieślnicze. Dzieci biegały swobodnie, gdyż ich bezpieczeństwu nie zagrażały
pędzące automobile. Na przystankach do
tramwaju wsiadali podróżni. Chcieli się dostać z jednej do drugiej części
miasta. Było to jedno z największych osiągnięć współczesnej techniki, którego
obecność świadczyło o rozwoju Cieszyna.
Do
smutnego końca pięknie rozpoczętej historii doprowadził podział miasta, którego
w swoich granicach zapragnęły dwa państwa. Po tamtych czasach, dziś mocno
idealizowanych pozostało parę pamiątek. Wizja tramwaju drzemała przez wiek, by
się przebudzić w jego mieszkańcach na nowo. Duch tramwaju krąży po Cieszynie.
Zaczyna swą podróż od rynku, gdzie odnowiono fragment niewielkiego torowiska.
Pędzi przez ulice Głęboką i Menniczą, gdzie dwa lokale gastronomiczne nawiązują
do najkrótszej linii tramwajowej
Austro-Węgier. Możemy również podejść pod budynek dawnej zajezdni. Z kolei od
minionego weekendu możemy również podziwiać plenerową wystawę poświęconą
cieszyńskiemu tramwajowi.
Tramwaj,
choć nieobecny, staje się kolejnym symbolem miasta, zdolności do przekraczania
granic oraz wspinania się na wyżyny lokalnych możliwości. Krótka animacja
sprawiła, że mieszkańcy zmobilizowali się, a zwykle puste ulice nocnego miasta stały
się znów pełne. Kobieta za mną płacze. Twierdzi, że to ze wzruszenia. Z kolei
ja cieszę się jak głupi, bo oto znowu na chwilę pacjent ożywa. Kolejna akcja
reanimacji się powiodła. Pytanie, na jak długo puls miasta został przywrócony?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz