sobota, 16 czerwca 2018

Wstyd


Piątkowy wieczór. Znad Olzy ciągnie wybawieńczym chłodem. Przy Moście Przyjaźni wywraca się kosz. Postać skryta w cieniu kamienicy szuka pożywienia w  rozsypanej zawartości śmietnika. Bieda pełza w tę i we w tę. Za nic ma granicę. I choćby groziły jej palcem ze spiżu pobliskie obwarowania, bieda żadnej władzy się nie ulęknie. Ba! Będzie grać na nosie wraz ze smutną kompanią: głodem, brudem, chorobą i klęską. Na widok tej nędzy nawet kamienna powieka  Nepomucena nie drgnie.


W niedalekiej odległości przed pobliską knajpą, tą gdzie żywioł polski zdaje się momentami przewyższać czeski, rozegrała się pewna scena. Na przysłowiowym papierosku stały koleżanki i dysputowały. Celowo nie napisałem, że plotkowały, bo temat był zaiste nie byle jaki. Dopiero owe panie uświadomiły mi, że problem RODO jest bardzo poważny. Jedna z nich – kosmetyczka zachodziła w głowę, jak ma zapisywać na wizyty swoich klientów. Czy ma pytać o zgodę na wpisanie ich danych do swojego kajeciku? A co jeśli, któryś z nich podejrzy dane innego klienta? Wcześniej pani Jola nie miała tego typu zmartwień. Nie inaczej jest podczas wizyty u lekarza. Odtąd nie jesteśmy Kożdoniem, Sikorą, czy innym Gawlasem. Mamy przyporządkowany odpowiedni numer jak za Niemca. Dobrze, że pielęgniarka wywołuje do gabinetu, a nie do apelu.

Swoją Drogą, wylaliśmy, Moi Drodzy, dziecko z kąpielą i to w imię czego? Zapewnienia człowiekowi prywatności?  Karmimy się ułudą za wielkie pieniądze, które trafią do kieszeni wszelkiej maści specjalistów od ochrony danych. Wstydzimy się, gdy ktoś nas rozpozna u ginekologa, a może w gabinecie u wspomnianej już pani Joli? To chyba nie ten wstyd, o którym wspomina Akwinata lub bliższy naszym czasom Max Scheler? Sądząc po ilościach półnagich zdjęć na portalach społecznościowych, apoteoza wstydu odchodzi do lamusa. Chrońmy swą prywatność, wrzucajmy relacje ze swoich wakacji. Wpisujmy swe dane byle gdzie, trwóżmy się o nadchodzące jutro.

I lubię ten wstyd, co się kobiecie zabrania
Przyznać, że czuje rozkosz, że moc pożądania
Zwalcza ją, a sycenie żądzy oszalenia,
Gdy szuka ust, a lęka się słów i spojrzenia.
Kazimierz Przerwa-Tetmajer, Lubię, kiedy kobieta…

Boje się, że samorządy wychwalane pod niebiosa jako władza bliska obywatelowi, nie zdały egzaminu, zwłaszcza te na szczeblu wojewódzkim. Ciężko dostrzec problemy dalekiej prowincji, kiedy nie chce się nawet otworzyć złowrogiego Oka  Saurona. Jak przyjaźnie można traktować struktury, które nie chcą nawet rozmawiać ze zwykłym człowiekiem? Władza dała pieniądze i to powinno wszystkim zamknąć gęby. Cieszyniacy na własnej skórze odczuli tego typu podejście podczas niedawnego spotkania w sprawie przebudowy ulicy Katowickiej. Wymowna była nieobecność przedstawiciela Urzędu Marszałkowskiego oraz Wojewódzkiego Zarządu Dróg. Mieszkańcy Cieszyna mogli się dzielić swoimi odczuciami tylko ze sobą, zaś groźby zorganizowania blokady odbijały się głuchym echem od ścian sali.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz