Biały
puch chrzęścił pod nogami w ciemnym parku po drugiej stronie Olzy. Mrok
rozdzierały tylko głowice przytłumionych latarni. W oddali słychać było
zawodzącego jamnika albo innego czworonoga. Obstawiałbym jednak, że był to
jamnik. Ta rasa zawsze była najgłośniejsza i idealnie nadawała się do hodowania
w kamienicy lub bloku, a tych w okolicy nie brak. O tej porze nurt rzeki wydawał
się czarny niczym Styks, a wezbrane wody tylko potęgowały ten efekt. Po
polskiej stronie gasło życie w okolicznych domach. Lampy wyłączały się jedna po
drugiej, jak gdyby był to umówiony znak. Jutro poniedziałek. Nie ma siedzenia
do późnej nocy. Nikt nie baluje. Świat
zgasł niczym urządzenie wyłączone z kontaktu. Tym samym miasto złożyło hołd
ciszy.
Powiadają,
że miasto złożyło broń. Cieszyn nie chce się już bronić. Reduta stracona.
Kwestią czasu jest tylko to, kiedy ostatni mądry stąd wyjedzie albo raczej
odejdzie, bo niczym stąd odjechać nie sposób. Ten, kto został, jest albo
pomylony, albo tkwi w układzie. Bo jakżeby inaczej? Drogi nieodśnieżone, władza
butna. Tylko się żrą i stołki wymieniają. Taka mała roszada raz na parę lat, ku
pokrzepieniu gawiedzi. Sprzedają wille, które należały podobno do kogoś
słynnego. Mniejsza o to do kogo i tak nikt nie zapyta, by nie wyjść na idiotę.
Zamykają sklepy, zwijają interesy. Pewnikiem idzie bieda. Cena chleba dochodzi
do sześciu złotych. Czeka nas tu głód.
Można
też popatrzeć inaczej. Ponad pięć lat temu sprowadziłem się do Kalembic.
Przyznam, że zawsze o nich myślę w połączeniu z Pastwiskami. Pewnie to za
sprawą szkoły i kościoła, które są usytuowane na pograniczu obu dzielnic. Jak
zacząłem tu zaglądać częściej dekadę temu, to teren nie wydawał mi się zbyt
interesujący. Perspektywa przeprowadzki tu przerażała mnie. Biłem się z
myślami, że nic tu nie ma. To mogłaby być zwykła wioska. Lata mijały. Główne
ulice wyremontowano, szkoła odnowiona, pojawił się plac zabaw, powstał ośrodek
zdrowia i prywatny żłobek. Wielu mieszkańców marzyło o bankomacie. Teraz są
dwa, choć dawno zapomnieliśmy o zachwycie, jaki towarzyszył pojawieniu się pierwszego.
Niedawno ktoś otworzył myjnię samochodową. Coraz mniej odczuwam, że mieszkam na
peryferiach.
Dostęp
do zdobyczy cywilizacji marzy się nie tylko miastowym. Wydaje się, że nawet o
te najmniejsze udogodnienia rozegra się batalia w Kończycach Małych, gdzie
odbywać się będą wybory na sołtysa wsi. Jedna z kandydatek zaangażowała się w
postawienie paczkomatu i bankomatu, by mieszkańcy nie musieli wypłacać gotówki
w Zebrzydowicach. Taki postęp to ja rozumiem. Nigdy do końca nie rozumiałem
roli sołtysa, uważając ten urząd za relikt przeszłości. Tymczasem w okolicznych
wsiach kolejne osoby udowadniają, że jednak ma to sens, a ważniejsze jest zaangażowanie lokalnej
społeczności niż wysokość budżetu sołeckiego.
Śląsk
Cieszyński jest piękny. Będzie się zmieniał, przepoczwarzał. Może przybrać
różne oblicza. Czasem będziemy się bali tej metamorfozy, dopatrując się w niej
czegoś iście diabolicznego. Będą nas krępować przyzwyczajenia oraz nostalgiczne
sceny z młodości. To jest zupełnie zrozumiałe. Dlaczego pozwalamy na stanie się
niewolnikami ciągłych narzekań? Tego nie wie nikt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz