Wielu
z nas wyszło w te święta z domu. Na rodzinny spacer, do kościoła, na papierosa
lub w bliżej nieokreślonym celu. W zimowym anturażu można było zobaczyć skrzące
się światełka rozwieszone na okolicznych drzewkach. Wnikając głębiej, za pobliskie
ogrodzenie, dało się zobaczyć rozświetlone okno, za którym licznie zgromadziła
się rodzina. Z kolei ja ujrzałem coś nietypowego dla świątecznej scenerii.
Pośród śnieżnego puchu, który z każdą minutą nikł w oczach, dostrzegłem różowy
balonik – zgubioną zabawkę, niechcianego towarzysza niedoli. Zapewne niegdyś
był źródłem przyjemności. Dla mnie zaś stał się symbolem przełomu.
Kiedy
nadchodzi czas, gdy zbiegają się dwa lata, rodzi się w nas wiele przemyśleń.
Wpierw robimy podsumowanie roku obecnego, bo o nim wiemy najwięcej. Bywa, że rozważania
te są najbardziej przepełnione goryczą i niedosytem. W końcu dochodzimy do wróżb
na przyszły rok. Przewidujemy, choć kometa nie leci, a wnętrzności ptaków są na
swoich miejscach. Nikt nie zsyła na nas proroczego snu, a mimo to chcemy
widzieć naszą przyszłość, w dodatku świetlaną. Lepiej nie kierować wzroku w
nieodpowiednią stronę, gdyż można oślepnąć niczym Tejrezjasz, który chciał
podejrzeć samą mądrość. Dlatego wolę mieć życzenia, choćby tylko te pobożne.
Życzę
sobie, by w Cieszynie tętniło nocne życie. Takie, które nie pachnie tureckim kebabem, i
nie smakuje hot dogiem ze stacji benzynowej oraz nie boli, gdy wypraszają nas z
lokalu przed 22.00. O marna protezo zabawy, która kończysz się prędzej, niż
zaczynasz, to jest o 17.00. Przepoczwarz się niczym gąsienica w motyla. Unieś
nas na swych skrzydłach. Rozsiej magiczny pył, co wprawi nas w ruch. Wskrzesi w
nas pachole skore do zabawy.
Żeby
nie było, że w głowie mi tylko bezecne zamiary. Życzę sobie, by w Cieszynie
dostrzegano to, co małe i skromne. Te wszystkie wspaniałe akcje, które znikają,
nim zaczną być dostrzegalne, bo mieszkaniec nie chce ich widzieć. Woli się
upierać, że o niczym nie wiedział. Nikt go nie poinformował, a nawet gdyby był
w pobliżu, to na pewno, by nie skorzystał. To było przygotowane dla tych,
którymi zawsze pogardza. Jakże to tak z plebsem obcować?
Z arytmetyką
nigdy nie było mi po drodze, ale do trzech jeszcze umiem liczyć. Ostatnie
życzenie, by stare miasto znalazło nową drogę. Taką wyżłobioną w zmaltretowanym
kocim łbie i dumnie kroczącą między sypiącymi się tynkami secesyjnych kamienic.
Przyznam, że wprawia mnie w zakłopotanie ten dziwny kompleks, który pojawił się
w Cieszynie po powstaniu Galerii Stela. Czy każecie mi wierzyć, że to Gwiazda
Śmierci, co w pył rozniesie wszystko? Naprawdę nie da się tu już zrobić niczego
wartościowego? Gdzie twoja duma, Cieszyniaku? Czy żeś zamienił ją na rozpacz i
biadolenie? Moim promykiem nadziei i zwiastunem lepszego jutra, który może i Twoje
zszargane nerwy ukoi, będzie nowa zajezdnia tramwajowa w Cieszynie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz